Wiele mówi się o tym, że miasto inteligentne to inteligentne zamówienia publiczne wspierające innowacje. Tylko jak korzystać z zamówień publicznych jako instrumentu przyśpieszającego wprowadzanie na rynek innowacyjnych i zrównoważonych technologii przy jednoczesnym upewnieniu się, że ich stosowanie jest podyktowane faktycznymi potrzebami oraz umożliwia zmierzenie się z wyzwaniami miejskimi? O tym rozmawiałem z radcą prawnym Bartłomiejem Tkaczykiem, partnerem w Kancelarii LEGALLY.SMART, a w przeszłości wieloletnim wiceburmistrzem jednego z miast w aglomeracji warszawskiej.
Szymon Ciupa: Jakie są możliwe drogi wprowadzania innowacji w sektorze publicznym? Czy trudno jest zaplanować przetarg na innowacje?
Bartłomiej Tkaczyk: Zacznę od nieco zaskakującego stwierdzenia, albowiem uważam, iż przetargi nie są najlepszym sposobem do przeprowadzenia zamówienia w odniesieniu do innowacji.
SC: Dlaczego? Jakie są inne rozwiązania?
BT: Przetarg jest procedurą zbyt sztywną i sformalizowaną dla innowacji. Można podać inne postępowania, które są wręcz skrojone pod wprowadzanie innowacji takie jak: partnerstwo innowacyjne, negocjacje z ogłoszeniem/dialog konkurencyjny, negocjacje bez ogłoszenia czy też zamówienia z wolnej ręki.
SC: Przy czym według informacji przekazanych przez Urząd Zamówień Publicznych w pierwszym kwartale 2021 roku zamówienia np. z partnerstwa innowacyjnego stanowiły zaledwie 0,09% wszystkich zamówień, a zamówienia w ramach przetargu już ok. 88%. Skąd ta różnica i czy można mówić o niechęci wprowadzania innowacji przez miasta ?
BT:Wskazałbym tutaj na pewne przyzwyczajenie władz publicznych do przeprowadzania przetargu i brak woli do głębszego poszukania innych, bardziej elastycznych rozwiązań. Nie winiłbym tutaj władz miast, ponieważ po stronie włodarzy zazwyczaj jest chęć do wprowadzania innowacji. Jednak wydaje się, że miasta z góry uznały, iż regulacje prawne niejako wstrzymują ich plany w zakresie wprowadzania innowacji, ponieważ w ramach przetargu ciężko je zaplanować lub w niektórych przypadkach jest to wręcz niemożliwe.
SC: Dobrze, w takim razie czym inne rozwiązania są lepsze od przetargów w zakresie innowacji?
BT: Po pierwsze procedury takie jak partnerstwo innowacyjne czy dialog konkurencyjny nie wymagają od władz publicznych specyfikacji warunków zamówienia na „dzień dobry”, a nawet przy partnerstwie innowacyjnym pełna specyfikacja ta nie jest w ogóle wymagana. Jednocześnie należy pamiętać, że precyzyjne określenie zamówienia jest kluczowe z perspektywy zarówno zamawiającego jak i przyszłego wykonawcy/partnera.
SC: O czym musi w takim razie jeszcze pamiętać dany organ publiczny?
BT: Najważniejsze jest dostosowanie trybu do przedmiotu zamówienia (innowacji), a nie odwrotnie. Ważne jest aby zapoznać się ze wszystkimi mechanizmami, które są dostępne w ustawie regulującej zamówienia. Pamiętajmy o tym, że organ publiczny jest tym który rozdaje karty, a więc: może określić na ile etapów podzieli postępowanie, może wybrać kryteria i minimalne warunki dopuszczenia do postępowania, ilość wykonawców przewidzianych w postępowaniu, ewentualne nagrody dla wykonawców itp. Bardzo ważnym jest także to, aby nie skupiać się na samej wartości zamówienia i nie wybierać wykonawców na podstawie najniższej oferty. Z założenia postępowania o których wspomniałem wcześniej są dłuższe, ze względu na poszukiwanie przez Zamawiającego najbardziej optymalnego rozwiązania.
SC: Sądzi Pan, że wspomniane tryby będą cieszyły się większą popularnością?
BT: Myślę, że wystarczy, że organom publicznym ktoś pokaże drogę, którą warto podążać i „pierwszy kamień ruszy lawinę”.
Problem leży zupełnie gdzie indziej. Należy przede wszystkim sprawdzić jak działają samorządy w strukturach i zarządzaniu zasobami ludzkimi. Dla przykładu dam wdrążenie systemu ewidencyjnego. Zależnie od samorządu będzie to przepychanka, czy taki system i przetarg ma przygotować informatyk, czy pracownik merytoryczny ws. ewidencji. Jeśli zostanie wybrany informatyk, to będziemy mieli grube zapisy co musi spełniać serwer, jakie procesory typ bazy danych itp. nastawione na tematy ściśle informatyczne, a w sprawie ewidencji możemy się spodziewać minimalnego opisu. Odwrotna rzecz zaistnieje przy merytorycznym pracowniku. On nie będzie wiedział co pisać o ram i łączności. Teraz meritum … to co Państwo omawiają to może wiedzą pracownicy merytoryczni ws. przetargów, ale takiej wiedzy nie ma ww. grupa osób. Działają w ciemno. Czy zatem na pewno np. drogowiec ma posiadać pełną wiedzę o przetargach i sposobach? Czy informatyk ma to wiedzieć? NIE. Gdyż to nie są spece od przetargów. Tu pojawia się haczyk problemu i należy spojrzeć to zupełnie od innej strony.