Szymon Ciupa, smartcity-expert.eu: Panie Prezydencie, przede wszystkim gratuluję organizacji I Wałbrzyskiego Software Hackathonu! Z tego co się orientujemy jest to największy hackathon organizowany przez urząd miasta w Europie. Proszę powiedzieć jakie korzyści Państwo widzicie z organizacji tego wydarzenia? Trzeba dodać, że ma on nowatorską konstrukcję, ponieważ bardzo duży odsetek uczestników stanowi młodzież ze szkół ponadpodstawowych bez doświadczenia w programowaniu.
Roman Szełemej, Prezydent Miasta Wałbrzych: Po pierwsze jest to dla nas pierwszy Hackathon, a więc wszystko jest pionierskie i nowe. Wałbrzych jest miastem absolutnie szczególnym. Myślę, że każdy gospodarz miasta mówi o swoim mieście, że jest wyjątkowe i szczególne. Ale jeśli ktoś ma do tego prawo, do takich trochę przerysowanych określeń, to pewnie prezydent Wałbrzycha jak najbardziej. Wałbrzych to miasto, które miało swoje dwieście kilkadziesiąt lat historii związanej z węglem i z tym wszystkim co się wiąże z węglem. Ci którzy mieszkają, żyją, urodzili się w miastach „kopalnianych” to wiedzą, co to oznacza. To znaczy absolutną 100% penetrację wszystkich dziedzin życia przez przemysł węglowy i kulturę węglową. To są zjawiska, które wykraczają poza zwykłe, proste mechanizmy gospodarcze, to są zjawiska głęboko społeczno-kulturowe. One mają charakter ponadpaństwowy, to zjawiska, które występują w takim samym natężeniu w Belgii, we Francji czy chociażby w Anglii, w kraju Basków i oczywiście w Polsce w wielu innych miastach górniczych. To są najczęściej dramatyczne konsekwencje zamknięcia całego przemysłu, całej gospodarki związanej z węglem, bo wtedy okazuje się, że wszystko było z nim związane i mówiąc językiem być może niezbyt literackim, że wszystko kręciło się wokół węgla i tego nagle zabrakło. Jeśli Pan mnie pyta jakie są korzyści z Hackathonu to ja mogę powiedzieć: jest to element wyznaczania nowej ścieżki dla tego miasta i część nowej historii tego miasta. Wiem, że to brzmi patetycznie, ale trochę tak jest. Jak mówimy, że otwiera się np. nowa linia produkcyjna silników hybrydowych w Toyocie, która ma tutaj swoją wielką fabrykę, czy też nowa linia produkująca urządzenia elektroniczne w firmie Mando i innych, to ja mówię, że to oznacza zupełnie nową narrację dla miasta, dla jego mieszkańców, dla tego wszystkiego co się z nim wiąże. Cieszę się, że nasz Hackathon, spotkał się z tak ogromnym zainteresowaniem młodzieży. Ja jestem rodowitym wałbrzyszaninem, skończyłem klasę matematyczno-fizyczną w jednym z najlepszych liceów nie tylko wałbrzyskich, ale polskich, które jest w ścisłej krajowej czołówce od wielu, wielu lat. Wiem doskonale, że potencjał młodych ludzi tu w Wałbrzychu, właśnie w dziedzinie, kiedyś mówiło się matematyczno- fizycznej, dziś mówi się raczej IT, jest ogromny. My dawaliśmy jako miasto, jako społeczność, przez kilkadziesiąt ostatnich lat zastrzyk młodych ludzi całej Polsce i nie tylko. Pozostawali tu tylko ci, którzy znajdowali ścieżkę rozwoju zawodowego w węglu mówiąc krótko, a nie była to ścieżka obszerna. I to, że tak ogromna rzesza młodych ludzi zaangażowała się w ten dzisiejszy Hackathon pokazuje, że nasza lokalna społeczność, generuje niezwykłą potrzebę właśnie w tym kierunku. Znaczy to, że nowe pokolenie, do którego ja już się nie zaliczam niestety, jest zupełnie zorientowane na coś innego i nowego. Oni z jednej strony pielęgnują tradycję, a wiemy o tym, bo uczestniczymy choćby w kolejnych edycjach festiwalu tradycji górniczej. Oni nie uciekają od kultury górniczej, historii tego miasta, ale zupełnie inaczej widzą swoją przyszłość. Regularnie spotykam się w szkołach wałbrzyskich z młodzieżą, często rozmawiamy, zapraszałem ich do siebie i jestem tym ogromnie zbudowany.
S.C.: No właśnie. Warto wspomnieć, że Pan objechał wszystkie szkoły ponadpodstawowe zachęcając uczniów do wzięcia udziału w tym wydarzeniu. Myślę, że było to dość wyjątkowe, biorąc pod uwagę fakt, jak często włodarze miast są oddzieleni od młodych ludzi.
R.S.: Ale to nie było dla mnie wyjątkowe. Spotykam się z nimi regularnie np. w sprawach budżetu partycypacyjnego i oni generują ogromnie ciekawe projekty. Ta sytuacja była o tyle inna, że pokazała również to, że gospodarz miasta jest trochę z innego pokolenia, ale widzi i dostrzega ich potrzeby. Myślę, że z tego się bierze taka reakcja, takie zainteresowanie i gigantyczna szansa w sferze nawet nie tyle materialnej, co raczej mentalnej. To wydarzenie pokazuje jaki jest rzeczywisty potencjał społeczny i to jest element budowania ogromnego kapitału społecznego, kapitału młodych ludzi, którzy być może zrealizują to, co zawsze było moim marzeniem – aby nie wyjeżdżać z tego miasta. Ja skończyłem studia medyczne, nadal pracuję jako lekarz i nie widziałem potrzeby stąd wyjechać. Nie było to konieczne, bo znalazłem miejsce niezwykle ciekawej pracy, bardzo dobre miejsce pracy, świetny szpital. Ale oni być może do tej pory uważali, że aby się realizować w tej dziedzinie, że tak powiem „wirtualnej” trzeba stąd wyjechać. Mam nadzieję, że nie trzeba.
S.C.: Nie trzeba wyjeżdżać. Na tym polu zaszła rzeczywista zmiana. Ja sam jestem ze średniego miasta i mi technologia umożliwia pracę w mieście, w którym się dobrze czuję, bez potrzeby wyjeżdżania i zasilania, jak Pan to nazwał, wielkiego miasta. Przeszliśmy powoli, mimo że nie nazwaliśmy tego w rozmowie, do idei smart city czyli miasta inteligentnego. Potencjał ludzki, inteligentni mieszańcy to jest tak naprawdę najważniejszy element tej koncepcji. Takie wydarzenie, ale i np. budżet obywatelski otwarty na pomysły młodych ludzi buduje świadomość mieszkańców, ich inteligencję i zaangażowanie w życie miasta. Jak Pan rozumie tą ideę, chociaż widzę, że świetnie 😉 i jak ona jest realizowana w Wałbrzychu?
R.S.: Powtórzę się. Myślę, że rzeczywiście Wałbrzych jest miastem absolutnie wyjątkowym. Miastem, muszę to powiedzieć, pewnego eksperymentu społecznego, który nieintencjonalnie zaserwowano nam w latach 90-tych, w latach transformacji ustrojowej, w których to latach po prostu zdecydowano o zmianie oblicza tego miasta. Niestety poza zlikwidowaniem i zgaszeniem wszystkiego, co się wiązało do tej pory z gospodarką węglową nie zaproponowano alternatywy. A gospodarka węglowa dotyczyła w istocie wszystkiego: od żłobka przy kopalni, przez kopalnię, dom kultury przy kopalni, przychodnię przy kopalni, a na końcu domu przy kopalni. Ta likwidacja doprowadziła do takiej absolutnej zapaści bez perspektywy i bez jasnej ścieżki rozwoju. W związku z tym, tak naprawdę, wszystko co się dzieje obecnie jest od nowa. Na szczęście jesteśmy już 20 lat po tym zdarzeniu. Myślę, że odrobiliśmy tu w Wałbrzychu straszną lekcję. To, że jeden z wielkich polityków europejskich wizytując nasze miasto stwierdził, że udowodniliście, że Wałbrzych nie może zginąć i daliście radę. To oznacza, że jesteśmy w stanie, jako lokalna społeczność przy wewnętrznej sile, energii i witalności, której pokłady są tu trudne do opisania, do zdefiniowania, jesteśmy w stanie przetrwać najcięższą próbę. Tę próbę przetrwaliśmy, teraz budujemy coś nowego. Jak rozumiem Smart City? Jestem członkiem Rady Programowej Smart City Forum w Warszawie i bywam o to pytany. Słowo smart znaczy sprytny i oczywiście inteligentny. Ale smart wcale nie znaczy miasto pełne gadżetów, pełne wydatkowanych pieniędzy, których mamy mało i ciągle za mało. Smart to nie znaczy budować coś, czego ludzie nie rozumieją. Smart, w moim przekonaniu, znaczy iść do przodu słuchając ludzi, wydając pieniądze tak, aby nikt po mnie nie mógł powiedzieć, że Roman Szełemej wydatkował za dużo, źle i okazał się być gadżeciarzem. Ja nie jestem gadżeciarze. Zresztą żaden prezydent tego miasta, nie ważne jakby się nie nazywał, jak bardzo by nie epatował słowem z angielska brzmiącym nie będzie mógł być gadżeciarzem. My jesteśmy miastem, w którym musimy zderzyć potrzeby absolutnie fundamentalne z potrzebami rozwojowymi. Muszę więc jednocześnie pamiętać o tych co mieszkają w pokopalnianych blokach, często bez toalet, często w fatalnych warunkach z potrzebami młodego pokolenia, które mówi: Panie Prezydencie, ale my chcemy mieć tutaj supernowoczesną ściankę wspinaczkową, bo już nam Pan zbudował Aqua Zdrój, mamy halę sportową, mamy miejsca do rekreacji, świetne, wyremontowane szkoły, sprzęt komputerowy, ale potrzebujemy jeszcze tego i tamtego. Tak więc ideę smart city rozumiem mądrze, patrząc do przodu, niespecjalnie obracając się na historię, bo ona jest w jakimś sensie naszym trudnym dziedzictwem, otwierając gdzie tylko można drzwi dla młodych ludzi. To jest miasto wyjątkowe i mówię to, po raz kolejny, z pełnym przekonaniem. Byłem wczoraj na posiedzeniu zarządu Związku Miast Polskich, wiem czym żyją prezydenci polskich miast, czym żyje samorząd w miastach tej wielkości. Mało który, jeśli ktokolwiek ma podobne wyzwania jak gospodarz Wałbrzycha, ktokolwiek by nim nie był.
S.C.: Widać u Państwa takie bardzo szerokie spojrzenie na rozwiązywanie problemów i na miasto. Nigdy wcześnie nie byłem w Wałbrzychu, ale kilkanaście lat temu prasa dla miasta była, delikatnie mówiąc, średnia. Przyjechałem tu specjalnie dzień wcześniej, wziąłem sobie rower, żeby pojeździć po okolicy, bo są tu kapitalne tereny MTB. I widać, że Wałbrzych jest nowoczesnym, dynamicznym, świetnie położonym miastem, mimo, że jest z punktu widzenia Warszawy gdzieś tam daleko.
R.S.: Tak… to ta przysłowiowa gęba, którą mieliśmy, jeszcze pewnie kilka lat temu. Nie chce, żeby moje miasto było tak postrzegane. Wraz z moim przyjściem do ratusza, skądinąd w dramatycznych okolicznościach, bo poprzednik złożył rezygnację w okresie największego kryzysu społecznego i gospodarczego, tak staramy się pracować, żeby tak nie było. Trzeba stwierdzić jednak, że to nie zaczęło z moim przyjściem. Od pewnego czasu szukaliśmy własnej drogi. Dziś mogę powiedzieć tak: mamy absolutnie wyjątkowe predyspozycje do bycia miastem ciekawym. Ciekawym przez swoje niewiarygodne położenie. Pan był tu na razie jeden dzień, a jakby tu pobyć dłużej to by się Pan zorientował, że z każdego miejsca w Wałbrzychu jest 100 metrów do lasu, gór, gdzie jest mnóstwo ciekawych tras pieszych i rowerowych. Jesteśmy otoczeni wspaniałymi pomnikami zarówno przyrody jak i dziedzictwa kulturowego. W okolicy są zamki, pałace, Książ, Grodno, Jedlina, Górzyca, dziedzictwo historii XX wieku itd. Jesteśmy miastem, gdzie jest przyjemnie żyć również dlatego, że jest czyste powietrze. Mówi się często o smogu, to jest problem wielu polskich miast, a u nas jest on absolutnie marginalny z bardzo prozaicznego powodu, większość miasta, która wiązała się z kulturą węglową przestała fizycznie istnieć: albo została po prostu rozebrana albo mieszkańcy przenieśli się do nowej części. Nowy przemysł jest neutralny środowiskowo, nawet jedyna koksownia, która pozostała u nas po tych wielu latach, jest koksownią zamkniętą, nie emitującą nic. A zakłady w strefie ekonomicznej są zupełnie neutralne i zielone. Wałbrzych to niesamowite miejsce, bo ma wiele nietuzinkowych wyzwań, choćby dziedzictwo kopalni, gdzie jesteśmy, czyli Stara Kopalnia. Pomysł zrewitalizowania tego miejsca, ogromnie ambitny również finansowo, jest bezprecedensowy w skali kraju i Europy. Wałbrzych jest znany ze swojego zaangażowania w sport rowerowy, górski i nie tylko. Ja powiedziałbym tak: jak Pan wspomniał, że nie widział Pan potrzeby, żeby wyjeżdżać ze swojego miasta, to mi też to nigdy to do głowy nie przyszło nawet wtedy, jak było ciężko rano wyjść do pracy, bo było tak zadymione, że nie widziało się dosłownie, gdzie iść. Dziś już tego nie ma, tym bardziej uważam, że jest to fajne miejsce do życia. Ale Wałbrzych jest ciągle, jak w naszym sloganie promocyjnym „Miastem do odkrycia”. Pan jest przykładem, że Pan odkrył to miasto, tak?
S.C.: Tak, na pewno wrócę tu z rodziną, tym razem na dłużej.
R.S.: Naprawdę warto.
S.C.: Jakby mógł się Pan podzielić doświadczeniami z innymi miastami, jakie problemy napotykacie Państwo przy transformacji miasta, nie tylko w kontekście smart city. Wychodzę z założenia, że smart city ma wspierać wizję i rozwój miasta. Jakie największe wyzwania i problemy Państwo napotykacie od tej strony czysto wdrożeniowej? W jaki sposób udało się dokonać tej zmiany mentalnej, która objawia się zaangażowaniem pracowników zarówno urzędu miasta, pracowników spółek miejskich i wszystkich zaangażowanych w te zmiany? Widać, że w tym mieście została wykonana ogromna praca…
R.S.: Ja nie wiem czy nam się udało, to po pierwsze. Jestem daleki od takiego urzędowego hurra optymizmu. Ja raczej traktuję to jako ciągłe wyzwanie. Chcemy zrobić tą przemianę nie tylko poprzez remonty dróg, budynku Starej Kopalni, budowę basenu czy mieszkań komunalnych, których budujemy bardzo dużo, ale zrobić zmianę w głowie, wśród ludzi, w tych społecznościach dzielnicowych, które zawsze się wiązały z kopalniami. To jest zadanie na pewno wykraczające poza rolę prezydenta, wykraczające poza czas jednej, dwóch czy trzech kadencji. To pewnie zajmie lata, ale to, że jesteśmy dzisiaj z Hackathonem w takich okolicznościach i że tu nie ma 15 znudzonych nastolatków, tylko jest 140 zaangażowanych osób i że jest tak głośno w Internecie z tego powodu, to pokazuje, że coś się nam już udało.
S.C.: Bardzo to jest symboliczne, w starej, zamkniętej, zrewitalizowanej kopalni 140 osób przez 40 godzin programuje i wymyśla, jak usprawnić miasto z wykorzystaniem najnowszych technologii.
R.S.: To jest rzeczywiście symboliczne i naprawdę tak to oceniam. Ci, którzy chociaż trochę dotknęli górnictwa to wiedzą, że kopalnia nie znosiła specjalnie kompromisów. Zawsze była boleśnie prawdziwa. Ja byłem także lekarzem, który pracował na kopalni, zjeżdżałem pod ziemię, byłem ratownikiem górniczym, chyba nadal mi ten tytuł przysługuje, chociaż od 20 lat nie byłem pod ziemią… Ale mogę powiedzieć, że to była straszna szkoła życia. Stąd w Wałbrzychu nic nie jest malowane, nic nie jest plastikowe. Jak mieliśmy kłopoty to one były naprawdę poważne. Jak próbujemy się z nich wygrzebać to znaczy, że strasznie nam na tym zależy. Jak się angażujemy to na 100% i jeśli nam coś wychodzi to nic nie przychodzi łatwo. To jest miasto, które odpłaca, ale wtedy, kiedy się strasznie dużo włoży tu pracy. I nawet współorganizatorzy tego Wydarzenia, przedstawiciele firm informatycznych mówili mi, że to niespotykane, że prezydent jeździ po szkołach i zachęca. A ja mogę powiedzieć, że mi by do głowy nie przyszło żebym ja nie pojechał do tych szkół. U nas tak to się odbywa. Tu trzeba wszystko wyrwać, wszystko osobiście wykreować. Nic tu nie jest łatwe. Może przyjdzie łatwiejszy czas, kiedy będzie więcej pieniędzy, kiedy będzie mniej wyzwań, kiedy będzie łatwiej zdobyć to czy tamto. Dzisiaj jest tak, że jeśli się coś udaje to, jak ja to zwykłem mówić kolegom prezydentom czy burmistrzom z innych miast, to dlatego, że włożono w to trzy razy więcej pracy niż w innych miastach. I to jest prawda.
S.C.: Widać zaangażowanie, ale widać też zaangażowanie młodych ludzi, którzy programują i to się odpłaca i daję ogromną satysfakcję.
R.S.: I na tym to w naszym mieście polega. Ja wszędzie, gdzie jestem w Polsce, spotykam ludzi z Wałbrzycha, bo przez 70 lat to miasto upuszczało krwi w Polskę i dzisiaj w ministerstwach, różnych instytucjach centralnych, kulturalnych na świecie jest pełno wałbrzyszan. Tu prawie nikt nie zostawał, stąd się wyjeżdżało, bo po prostu taki był model społeczny. I oni wszyscy teraz trzymają kciuki i są ogromnie czasem wzruszeni tym, że przyjechali po 20 latach i widzą, że miasto jest nie do poznania. I to jest to, po co pracujemy, po co działamy. To zaangażowanie jest absolutnie konieczne i wałbrzyszanie w Polsce to rozumieją i doceniają, tak uważam.
S.C.: Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia!